fin pirueto


Autor: links
20 listopada 2003, 22:23

bolalo tak bardzo... polozyla sie na podlodze, na czerwonym dywanie, ktory nijak nie pasowal do zoltych scian... bol docieral do najglebszych zakatkow jej ciala... zatapial sie w kazdy erytrocyt, kazdy pecherzyk plucny, kazda komorke tkanki nablonkowej... miala wrazenie ze ten bol jest jej... jest jej wlasnoscia, czyms co nalezy do niej... wiesz jak bardzo sie mylila? to ona nalezala do niego... ona byla jego wlasnoscia... ona i wiele jej podobnych... mial setki, tysiace, tryliony cudzych erytrocytow, pecherzykow plucnych, komorek tkanki nablonkowej... wlasciwie to nie wiedzial czemu ma i jej cialo... po co mu ono? nie slyszal o skupie cial po wypadkach, nie mial potrzeb seksualnych, nie wiedzial jaki moglby miec z niej pozytek... byla mu niepotrzebna... tak bardzo jak i wszystkie poprzednie... wiec po co nia zawladnal?

....bo po nocy przychodzi dzien...

23 listopada 2003
nie ma ani chwili szacunku...

Dodaj komentarz