Archiwum 06 lutego 2005


milosc w czasach popkultury
Autor: links
06 lutego 2005, 23:18

szzzqrwa zimno jest. wpadlam dzis w poslizg, poobracalo autem pare razy i zatrzymalam sie na zboczu rowu. troche adrenaliny w niedzielny poranek nie zaszkodzi.

4.02.2005 / 05.02.2005
dostal ogromny lizak w banalnym ksztalcie, z banalnym napisem. radosc byla szczera? wieczor spedzilismy w ogrodzie, zajadajac tort i rozmawiajac o wrogach. wiem, ze mnie rozumie, ale wiem tez, ze ma juz dosc tego co ona wyprawia i ze mnie to tak dotyka.. a noc..noca bylismy jednoscia, na waskiej kanapie, pod cienka koldra, na zaduzej poduszce.. kazde z nas zasluguje na tyle szczescia ile daje mu druga osoba. jego silne, mocne plecy daja mi poczucie bezpieczenstwa, oparcie i to co kazda kobieta czuje wtulajac sie w nagie meskie plecy. w gorach zasypialam z dloniami na jego drapiacych policzkach. czasem w nocy budze sie z potwornym uczuciem pustki w dloniach, jakbym zgubila cos co dotykalam od wiekow. najbardziej lubie lezec tak idealnie.. naga, z reka na jego brzuchu, noga oplajatajaca jego nogi, oddychac w jego szyje.. czuc jego szorstkie dlonie relacji moje piersi-plecy-pupa.. czasem zanurza druga dlon w krotkich juz wlosach koloru ciemny mahon, ciagnie za kazdy kosmyk, gladzi po policzku.. 'opowiedz mi cos ciekawego' 'ale co?' 'cos ciekawego'. tak mniej wiecej co godzine. spalismy jakies poltorej, miedzy 5 a 7 rano. zasypialam wbijajac mu moje paznokcie w bok. cala noc bylam naga, nie liczac czarnych majtek, pod ktorymi i tak wie... widze jak mu przykro, ze sa pewne klopoty, z jego 'winy'. ale moj sm pomaga mi przezwyciezyc przeszkody i brnac dalej w strone kosmosu... kiedy juz tam dotarl i wrocil zrobil mi kawe. wypilam juz zimna, bo w miedzyczasie odebralam telefon. od niej. do niego. tak bezpardonowo zburzyla intymnosc jaka byl naelektryzowany caly pokoj.kap kap to kapie zazdrosc. jakis czas i jakies kilometrow pozniej usiadlam na podlodze w lazience i pozwolilam sobie na rozpacz. tak sie balam, ze on nic nie zrobi..nie wspomne juz o zazdrosci, ze ta noc spedza z nia. musze mu teraz wierzyc na slowo. ciezko bedzie drogi kaktusie... zwrocila sie do niego w sposob jaki nie powinna i nie robila tego nigdy. a tu nagle jestem ja, i jest 'myszko ma'.. najbardziej jednak uderzylo mnie to w jaki sposob chcial zazartowac. pojawila sie wtedy mysl, ze on jednak jest tego samego zdania co ona. zaprzecza. no ale przeciez nie powie mi tego wprost.. chcialabym zeby nadal sie tak zachowywala. mialoby to swoje konsekwencje i juz nie musialabym sie bac. a teraz pewnie uda skruszona, zrobi smutna minke i wsysko bedzie okej. jak sie panstwo domyslaja - nie bedzie. dla mnie ofkoz. mam ogromna kluche w gardle kiedy pomysle o tym jak to sie moze skonczyc.. albo zaczac, zalezy dla kogo. guuuuusssfrabaaaa...

a wiec nadjechal rycerz na bialym rumaku.. dasz rade kaktusie?