21 czerwca 2010, 22:16
no wiec oddalismy psa do innego domu. z duzym ogrodem i pania ktora jest caly dzien w domu.
pojecia nie mialam, ze oddanie go bedzie bolalo bardziej niz rozstanie z L.
snuje sie po domu, ciagle znajduje jego rzeczy, ciagle czuje jego zapach. budze sie rano myslac, ze trzeba wstac i go nakarmic. najwieksza osobliwosc w tym domu oddeszla i jest mi tak cholernie zle ze swiadomoscia, ze ktos inny bedzie go przytulal, ze do kogos innego bedzie robil te smutne oczy. mielismy go tuz ponad rok, dlugo zajelo mi przyzwyczajenie sie do tego, ze wszedzie za mna chodzi, ze przybiega jak tylko zaszeleszcze papierkiem bo on to by wszystko zjadl. dzis wiele bym oddala za to zeby znow za mna polazl na dwor wywiesic pranie.
nawet teraz, prawie tydzien bo oddaniu go, pisze te slowa i rycze jak glupia, za psem ktory nie umarl, ktory ma lepszy dom i w ogole.. ale to bardzo bardzo boli, ze on juz nie jest moj.
moge isc go odwiedzic w niedziele, ale nie wiem czy pojde. wydaje mi sie, ze zabranie go spowrotem to jego nowego domu po spacerze bedzie bolalo tak samo jak teraz. chyba poczekam az przestane plakac za kazdym razem kiedy znajde jego wlos.
pokochalam mojego psa jak drugiego czlowieka i tak strasznie mi go brakuje